Wielkanoc to w Hiszpanii duże wydarzenie turystyczne. W punktach informacji turystycznej wydawane są broszury na temat procesji i innych efektownych obrzędów oraz wydarzeń związanych z nadchodzącymi świętami. A i sami planowaliśmy udział w jednym z nich - oczywiście bierny ;-).
Z hotelu wyruszyliśmy na miasto. Na początek tradycyjny spacer, obejmujący m.in. plac
Puerta del Sol, czyli geograficzny środek Madrytu. Na środku stoi brązowy pomnik
Karola III, pierwszy, ale wcale nie ostatni z królewskich posągów w centrum. Tym niemniej dwa inne punkty na Sol są ważniejsze - kilometr zero, wskazany na chodniku, oraz rzeźba przedstawiająca herb miasta - niedźwiadka wspinającego się na drzewo morwowe. Następnie udaliśmy się na
Plaza Mayor, tradycyjnie jak w wielu innych miastach Hiszpanii zabudowany ze wszystkich stron, z pomnikiem konnym
Filipa III projektu
Giambologny. Gdy wyszliśmy z Plaza Mayor w stronę kościoła San Isidoro okazało się, że okoliczne ulice są tłumnie obstawione publicznością oczekująca na jakieś wydarzenie. W San Isidoro oraz pobliskiej bazylice San Miguel w nawach stały gotowe przenośne figury Chrystusa i Marii. Zwiastowało to niewątpliwie procesję lub nawet drogę krzyżową. Ale opóźniało się coraz bardziej a poza tym zaczęło już się ściemniać oraz ochładzać. No i żołądki łaknące iberyjskiej strawy dawały znać o sobie, więc ciekawość przegrała z bardziej przyziemnymi potrzebami. Na kolację zaszliśmy do pobliskiej tawerny - nomen omen - 'San Isidoro' i był to dobry wybór.