Alcala de Henares nie ma dobrej prasy w przewodnikach, które radzą przeznaczyć na pobytu tutaj jedną, góra dwie godziny (o ile ktoś zwiedza uniwersytet). Szkoda, bo podobało się nam tu bardziej, niż w Aranjuez a i komitet Unesco był podobnego zdania, skoro wpisano zabytkową część miasta na listę światowego dziedzictwa kultury. Miasto chlubi się pochodzącym z XVI w.
uniwersytetem oraz swoim najwybitniejszym obywatelem – urodzonym tutaj
Cervantesem (o cesarzu
Ferdynandzie I Habsburgu, również tu urodzonym, raczej nie wspominają). Zniechęcająca jest jedynie droga z dworca do starówki, ale to tylko 10 minut.
Łatwo znaleźć stary budynek uniwersytetu, zdobiony w stylu
plateresco, z godłem Hiszpanii na frontonie. Nawet mogliśmy się załapać na zwiedzanie z przewodnikiem, ale tylko w języku hiszpańskim, więc zrezygnowaliśmy. Na głównym placu – oczywiście Cervantesa – stoi pomnik autora Don Kichota. Zaś na okolicznych budynkach uwiły sobie gniazda bociany (najchętniej wybierając szczyty kaplic i kościołów), których widzieliśmy mnóstwo.
Naprzeciwko Museo Casa Natal de Miguel Cervantes jest odlana z brązu ławka z
Don Kichotem i
Sancho Pansą. Usiedliśmy na niej i poprosiliśmy młodego chłopaka o zrobienie zdjęcia. Oczywiście okazał się rodakiem, pracującym w Alcali. Jednym z wielu. Kilometr dalej staliśmy naprzeciwko katedry. Właśnie rozmawialiśmy o tym, że Wielkanoc w Hiszpanii jest bardziej radosna, bez pieśni zawodzonych przez fałszujące starsze panie, gdy tymczasem z tyłu ... usłyszeliśmy śpiew w ojczystym języku „naród niewierny burzy się przestrasza, na cud Jo-na-a-sza-A-al-le-lu-ja”. Jak się okazało vis a vis katedry znajduje się kaplica z mszami po polsku dla bardzo licznej tutejszej Polonii. To właśnie tu pracowały osoby, które zginęły na dworcu Atocha 11 marca 2004 r. w
zamachu bombowym muzułmańskich terrorystów.
Ogólnie Alcala zrobiła na nas bardzo pozytywne wrażenie i żałowaliśmy, że tak mało czasu przeznaczyliśmy na pobyt w tym mieście.