Rano przed ósmą musiałem opłacić parkomat. Hotel był droższy od naszego 'zamówionego', ale standard i lokalizacja były bez porównania bardziej atrakcyjne. Musieliśmy jeszcze oficjalnie opisać sytuację mailem do biura serwisu – wyszukiwarki, a następnie udaliśmy się ... w przeciwną stronę do katedry, czyli na wskazany nam parking w centrum handlowym, jako bardziej opłacalny od trzymania samochodu na ulicy przy opłatach parkomatowych.
Stamtąd przeszliśmy do
katedry w Amiens. Pośród francuskich świątyń gotyckich wyróżniają ją dwie rzeczy: po pierwsze najwyższa nawa (42,30 m) a po drugie niezwykle bogata dekoracja rzeźbiarska na zewnątrz i wewnątrz. Niestety, pogoda – przeważnie pochmurno z niewielkimi przejaśnieniami – nie za bardzo nam sprzyjała. Do tego jeszcze portal główny był obstawiony rusztowaniami.
Klasyczna trójnawowa bazylika z transeptem i obejściem prezbiterium oraz dwuwieżową fasadą. Wnętrze robi wrażenie niezwykle smukłego – to skutek wysokości nawy oraz niedużej odległości między filarami. Kilka elementów (ambona, ołtarz, niektóre nagrobki) pochodzi z epoki baroku, ale przytłaczająca większość dekoracji rzeźbiarskiej to polichromowany średniowieczny gotyk. Ciekawy był szczególnie cykl poświęcony św.
Janowi Chrzcicielowi na przegrodzie chórowej, obejmujący narracyjne sceny od widzenia
Zachariasza do
motywu Salome i ścięcia Jana Chrzciciela. Przy czym zachowały się oryginalne polichromie. To ważne, bo wbrew powszechnemu przekonaniu, gotyk był stylem niezwykle barwnym i kolorowym, a tylko my widzimy go przez pryzmat pobielanych ścian i złotych figur barokowych, wstawionych kilka wieków później. Zapewne przez to, że gotyckie świątynie kojarzą się nam z pomorskimi kościołami wtórnie pobielonymi oraz XIX-wiecznym neogotykiem, tzw. stylem nadwiślańskim.
Także witraże robiły wrażenia, zarówno stare, jak i nowe z ciekawymi scenami narracyjnymi. Umieszczono je nawet w pięknej rozecie w nawie głównej.
Amiens było zajęte przez Niemców już w czasie I wojny światowej i mocno wówczas zniszczone. Niewiele pozostało zatem z miejscowej starówki i dzielnicy nad
kanałami. W pejzażu miasta oprócz katedry wyróżnia się jeszcze powojenny betonowy wieżowiec – Tour de Perret. Swoją nazwę zawdzięcza
Augustowi Perretowi, pionierowi modernizmu. Nie jest to jednak główne dzieło mistrza. Perret słynie bowiem przede wszystkim z powojennej zabudowy Hawru, wpisanej niedawno na listę światowego Dziedzictwa Kultury Unesco. A my pamiętaliśmy go także jako projektanta Théâtre des Champs-Élysées w Paryżu.
Wróciliśmy zatem na nasz parking i ruszyliśmy na stukilometrową trasę do Rouen.