To był nasz drugi wspólny wyjazd do
Rzymu. Poprzednio byliśmy tydzień i miasto nas rozczarowało. Owszem – sporo zabytków – szczególnie Koloseum i Forum Romanum, dobre zbiory muzealne (głownie renesans i barok), ale męczył nas brud, odrapane elewacje nieciekawych budynków mieszkalnych i publicznych, chaos na ulicach, chamstwo na jezdni, tłok i mnóstwo kieszonkowców w publicznej komunikacji (i jej raczej kiepskie funkcjonowanie), nieuczciwi restauratorzy namolnie próbujący ściągnąć do siebie turystów, by ich potem okantować (na cenach, porcjach i zawartości kart dań – nigdy nie ma tych tańszych i interesująco się zapowiadających) i ogólnie tubylcy nie znający angielskiego (co dziwne w tak turystycznym mieście). Do tego jeszcze absolutnie nie nasza estetyka przysadzistych, ciemnych, podobnych do siebie barokowych kościołów, upstrzonych nadmiarem rzeźb i malowideł. Tym niemniej ilość obiektów do zobaczenia oraz możliwość ich dokumentacji na własny użytek cyfrówką powoduje, że na pewno jeszcze parę razy Rzym odwiedzimy.
Bilety w naprawdę świetnej cenie nabyliśmy z niespełna dwumiesięcznym wyprzedzeniem w nieistniejącej już niestety linii
Sky Europe (bagaż był wtedy w cenie, podobnie jak napoje na pokładzie). Wylot mieliśmy w piątek wieczór.