Warianty zwiedzania 'Lądka' były opracowane w zależności od pogody. A ta zaserwowała nam niemal cztery pełne dni słońca pod rząd w listopadzie :-). Zaczęliśmy więc od zmiany warty pod
pałacem Buckingham. To trzeba przejść. Tłoczenie się w okolicach kraty w gronie ludzi ze wszystkich kontynentów. Na szczęście się nie spóźniliśmy. Dalej przeszliśmy przez St. James Park, mijając po drodze mnóstwo jego zwierzęcych mieszkańców, jak wiewiórki, kaczki, pelikana etc. Kontynuowaliśmy nasz spacer w stronę Westminsteru. Oczywiście obejrzeliśmy
Parlament,
Big Bena i
Opactwo Westminsterskie. Parlament brytyjski stanowi wzorzec dla kontynentalnych nie tylko jako najdłużej działająca instytucja, ale także jako jeden z najbardziej imponujących budynków neogotyckich. Już po oddaniu do użytku musiał robić takie wrażenie, skoro dwaj jego architekci -
Charles Barry i
A. W. N. Pugin wszczęli spór o autorstwo, który kontynuowali ich spadkobiercy. Przed Westminster Abbey z okazji Remembrance Day (11 listopada) ustawiono coś w rodzaju mikrocmentarzyka z plakietkami jednostek bojowych z obu wojen światowych z symbolem maków. Znaleźliśmy i te dotyczącej naszych jednostek z II wojny. A więc pamiętali o nas. W Westminster Abbey obowiązuje niestety zakaz fotografowania wewnątrz. Szkoda, bo opactwo to coś na kształt nekropolii sławnych Anglików. Pochowano tu m.in. Dickensa i Kiplinga. Jest też wiele innych nagrobków bardziej i mniej znanych osób od średniowiecza począwszy aż do XIX wieku. Do tego jeszcze piękne sklepienie zbudowanej w stylu
perpendicular gothic Lady Chapel, wzniesiona przez Henryka VII oraz ośmiokątnego kapitularza.
Na spóźniony lunch udaliśmy się w okolice Trafalgar Square. Zjedliśmy w lokalnej sieciówce Silver Cross, która z czasem stała się naszą ulubioną. Jej zaletą jest duża ilość angielskich potraw, jak rostbeef with
yorkshire pudding czy
sausage and mash plus oczywiście nieśmiertelne
fish and chips. No i parę bardziej rozwojowych potraw jak
chicken tikka massala etc.
W Londynie szczęśliwie poszczególne muzea jeden dziań w tygodniu są czynne dłużej, do 20 lub nawet 21. W czwartki przedłużony okres zwiedzania ma
British Museum. Plusem zwiedzania wieczorem jest także mniejsza ilość turystów niż w normalnych godzinach. Spokojnie obejrzeliśmy nowy zadaszony dziedziniec projektu oczywiście
sir Normana Fostera. Następnie kamienie milowe europejskiej, a właściwie światowej cywilizacji, jak
kamień z Rosetty czy
marmury lorda Elgina (oryginały z Partenonu). Wbrew powszechnemu mniemaniu, lord ich nie ukradł (jak to robił Napoleon), lecz po prostu zakupił. A następnie zostały podarowane narodowi. Obejrzeliśmy także wystawy czasowe oraz część reszty zbiorów
British Museum. Naprawdę imponujące. Na wszystko potrzeba byłoby kilku dni.