Na miejsce pierwszego noclegu wybraliśmy
Goslar, miejscowość, gdzie przez wieki wydobywano
srebro a także jedno z
Wolnych Miast Rzeszy. Wiedzieliśmy też, że jest to pierwsze z zabytkowych miast o zabudowie szkieletowej (ryglowej) na naszej trasie. Kojarzy się nam w Polsce z Niemcami tak bardzo, że w języku potocznym jest ona określana jako '
pruski mur'. Aczkolwiek jest jej również dużo w północnej Francji, Danii, Szwecji i Anglii, to jednak w Niemczech rozwinęła się na największym terenie i przetrwała jako forma budowania kilkaset lat. Odróżniają rodzaje dekoracji i detale można niemal bez pudła datować powstanie poszczególnych budynków. A o tym, że jakość wznoszonych w ten sposób obiektów była wysoka świadczy fakt, że Niemcy określają 'ruski mur' jako
fachwerk. Hotel zarezerwowaliśmy poprzez miejską stronę w internecie. Był to strzał w dziesiątkę, bo po pierwsze cena byłą przystępna, warunki świetne (dali nam wręcz wieloosobowy z widokiem na miasto) a po trzecie w cenie było miejsce parkingowe, co okazało się bardzo istotne.
Po zainstalowaniu się w pokoju ruszyliśmy na miasto. Trafiliśmy przy tym na festyn, związany z nadchodzącą
Nocą Walpurgii. Pod dachami, oknami i balkonami domów oraz na latarniach straszyły kukły czarownic, które według legendy w nocy z 30 kwietnia na 1 mają zbierały się na Brockenie, najwyższym szczycie lokalnych Gór Harz. Starówka, istotnie niemal cała z fachwerku, była obstawiona kramami, straganami i innymi stoiskami. Centrum imprezy stanowił oczywiście rynek, u stóp ratusza oraz dawnego budynku cechowego (a obecnie hotelu) Kaiserworth. Feeria wurstów, kapusty i piwa. Ceny przystępne, a porcje solidne – skorzystaliśmy oczywiście ;-). To nie jest kraj dla wegetarian, abstynentów i anorektyków ;-). Wszędzie ludyczna atmosfera święta i pikniku. Mnóstwo ludzi na ulicach i zabawa do późnego wieczora. Stąd niewiele zdążyliśmy zrobić fotek ;-).