W
Hildesheim zostawiliśmy samochód w parkingu podziemnym na tyłach ratusza. Do marca 1945 r. było to jedno z najlepiej zachowanych zabytkowych miast niemieckich. Jeden nalot aliancki obrócił je w kupę gruzu. Na szczęście niemieccy historycy sztuki zadbali o wcześniejsze zabezpieczenie wielu dział sztuki (w tym najcenniejszych), aczkolwiek nie wszystkich. Po wojnie odbudowano głównie zabytki sakralne. Na miejscu pięknego rynku powstały nijakie funkcjonalistyczne budynki z przełomu lat 50-tych i 60-tych. Na szczęście wyburzono je w ćwierć wieku później i zrekonstruowano piękne kamienice z tzw. pruskiego muru, czyli szachulcowe: Konchenhaueramtshaus – zwany najpiękniejszym budynkiem fachwerkowym w Niemczech, Wedekindhaus, pokryty ciekawą snycerką, Bäckeramtshaus i inne. Dzięki nim, oraz zachowanym wcześniejszym gotyckim Tempelhaus rynek odzyskał swój blask. W tym ostatnim budynku ulokowano punkt informacji turystycznej. Ku naszemu pozytywnemu zaskoczeniu broszurka 'Hi, Hildesheim' była dostępna i w polskiej wersji językowej. Zrekonstruowane kamienice nie pełnią pierwotnych ról. Wedekindhaus to obecnie sparkasse (kasa oszczędności), Bäckeramtshaus krył w swoim wnętrzu włoską jadłodajnię (z której usług skorzystaliśmy ;-) ), zaś z dwóch budynków szachulcowych i umieszczonego pomiędzy nim barokowego powstał hotel Meridien. Z kolei
Konchenhaueramtshaus uzyskał ciekawą polichromię, opisującą jego historię (w tym rekonstrukcje) i przestrzegającą przed okrucieństwem wojny, zaś wewnątrz mieści się muzeum miejskie.
Po opuszczeniu rynku widać, że budynki z lat powojennej odbudowy mogą kusić oko jedynie witrynami sklepów i punktów usługowych. Pośród nich położony jest kościół farny św. Andrzeja, czyli główna świątynia miasta. Gotycka hala z fasadą zakończoną wieżą od czasów reformacji służy wiernym wyznania
ewangelickiego (luterańskiego). Stało się tak dzięki
Janowi Buggenhagenowi, Pomorzaninowi z Wolina, który nawrócił na luteranizm większość północnych Niemiec. Tak też było i w Hildesheim, gdzie kościoły miejskie przeszły w ręce ewangelików, a biskupi katoliccy zachowali tylko obiekty związane z katedrą. Wnętrze Andreaskirche jest dość ubogie w wyposażenie, co nie dziwi biorąc pod uwagę zniszczenia wojenne. Zniszczone zabytkowe sprzęty zastąpiono nowymi. Naszą uwagę zwrócił wiszący w prezbiterium świecznik przedstawiający 'Ostatnią Wieczerzę'. 114,5-metrowa wieża czyni z Andreaskirche najwyższy kościół Dolnej Saksonii. W dalszej części centrum zobaczyliśmy dwa polecane w przewodniku budynki, które wskutek zniszczeń wojennych zostały zbudowane na nowo, jednak w ich fasady wmontowano ocalałe części zabytkowych poprzedników – Instytut Hornemanna i Kaiserhaus. Efekt niezbyt ciekawy. Ruszyliśmy dalej, by po około 10 minutach dojść do kolejnego z interesujących nas obiektów.