Drugi dzień pobytu w stolicy Bawarii postanowiliśmy przeznaczyć na wrażenia bardziej duchowe. Rozpoczęliśmy zatem od Königsplatz. Gdy w 1831 r. Otto - młodszy syn bawarskiego króla
Ludwika I - został pierwszym monarchą niepodległej Grecji, jego ojciec postanowił uczynić z Monachium Ateny nad Izarą. Oprócz rozwoju sztuki i nauki, służyć temu miały architektoniczne nawiązania do greckiej klasycznej architektury. Znalazł przy tym wśród miejscowych wybitnych architektów epoki wykonawców, którzy spełnili jego oczekiwania. Pierwszym był
Leo von Klenze. Monachijczycy zawdzięczają mu Propyleje – nawiązującą formą i nazwą do ateńskiego Akropolu bramę, stojącą na środku Königsplatz, oraz stojącą wzdłuż od przecinającej plac ulicy –
Gliptotekę - muzeum rzeźby antycznej. Na tyłach placu znajduje się kolejne muzeum – Lenbachhaus, jednak tym razem nie wstąpiliśmy do żadnego z nich. Naszym celem były bowiem dwa inne.
Stara Pinakoteka (też dzieło Leo vn Klenze) to jedno z najważniejszych muzeów w Europie, a nawet na świecie. Do dzieł, które zrobiły w nim na nas największe wrażenie należały ‘
Pokłon Trzech Króli’
Rogiera van der Weydena, dwa dzieła
Albrechta Dürera – ‘
Autoportret’ oraz ‘
Czterej Apostołowie’ jak również ‘
Ofiara Abrahama’ Rembrandta i ‘
O dpoczywająca dziewczyna’ Francois Bouchera. Dodatkowo mieliśmy szczęście – trafiliśmy akurat na wystawę poświęconą
Leonardowi da Vinci, którego ‘
Madonna z goździkiem’ też znajduje się w Althe Pinakothek.
W muzealnej kawiarni zjedliśmy mały lunch, po czym ... przeszliśmy na drugą stronę ulicy do
Nowej Pinakoteki. Tu mogliśmy podziwiać malarstwo i rzeźbę od okresu klasycyzmu do czasów I wojny światowej. Zarówno niemiecką (np. płótna
Caspara Davida Friedricha,
Lovisa Corintha,
Maxa Liebermanna czy Franza von Stücka (np. ‘
Grzech’), jak i innych twórców europejskich, chociażby
Thomasa Gainsborough,
impresjonistów Moneta, Renoira, Toulouse-Lautreca,
Cezanne’a czy
Gustava Klimta. Prawdziwa uczta dla oczu.
Niestety, już od naszego wyjścia ze Starej Pinakoteki pogoda mocno się popsuła. Nad miastem zaległy ciężkie chmury.
W takiej atmosferze przeszliśmy Ludwigstrasse, kolejnym założeniem urbanistycznym, jakie miasto zawdzięcza Ludwikowi I. Tutaj główną rolę odegrał kolejny architekt –
Friedrich von Gärtner. Zaprojektował m.in. Feldnerhalle, czyli loggię z pomnikami znanych bawarczyków, która otwiera wylot na ulicę przy Odeonsplatz oraz Siegestor, bramę, która zamyka historyczną część ulicy. Po zachodniej stronie Ludwigstrasse znajduje się uniwersytet. Zauważyliśmy, że plac przed nim nosi imię
rodzeństwa Scholl.
Z kolei nad zachodnią częścią ulicy dominuje sylwetka
Ludwigkirche, neoromańskiego kościoła autorstwa von Gärtnera. Wreszcie doszliśmy do Odeonsplatz. Po jednej stornie ujrzeliśmy barokowy
Theatinerkiche z polonicum – herbem Rzeczpospolitej z czasów Wettynów. Gdy spojrzeliśmy w dół ujrzeliśmy tablice upamiętniającą bawarskich policjantów poległych w czasie
puczu monachijskiego Hitlera i Luddendorffa. Vis a vis kościoła jest wejście do kompleksu
Residenz – dawnej siedziby bawarskich władców. Jest to rekonstrukcja dawnej budowli, kontynuowana do końca lat 70-tych, a praktycznie nieukończona. Ściany wewnętrznych dziedzińców w miejsce dawnych sztukaterii i motywów dekoracyjnych mają ... jedynie ich rysunki. Można i tak, ale po co?
Wieczór spędziliśmy znów w ludycznej bawarskiej atmosferze, w piwiarni Augustiner Am Dom, nieopodal
Frauenkirche, smakując doskonałe Hefe Weizen ;-).
Augustinerem zaczęliśmy i tym samym trunkiem zakończyliśmy więc nasz krótki wypad na święto piwoszy.