W trakcie kołowania, z boku lotniska, stała stara Caravelle, pierwszy francuski pasażerski samolot odrzutowy. Ale nie on stanowił główną atrakcję dla wysiadających, lecz pobliski dworzec TGV Lyon Satolas, projektu hiszpańskiego architekta
Santiago Calatravy, autora m.in. mostu nad Guadalkiwir w Sewilli, Miasta Nauki i Sztuki w Walencji oraz Turning Torso w Malmö, najwyższego budynku Skandynawii. Zabrakło nam czasu, by przyjrzeć się budowli od wewnątrz. Autobusem dotarliśmy na dworzec Lyon Perrache na Presquille, a stamtąd metrem na plac Republiki. Stąd już tylko rzut kamieniem na plac Jakobinów. W ten sposób poznaliśmy już kawałek miasta. Nasz hotel mieścił się na Presquille, niedaleko brzegu Saony. Nie czekając długo, udaliśmy się na jej drugi brzeg, na starówkę.
Po krótkim spacerze w okolicach katedry, udaliśmy się pod górę, na wzgórze La Fourviere, dominujące nad miastem. Mogliśmy wjechać metrem, ale lepiej jest wejść po schodach, podziwiając panoramę miasta. Na górze dominują trzy budowle – ruiny dwóch rzymskich teatrów wraz z kompletnie nie rzucającym się w oczy Muzeum Galo-Rzymskim, wkomponowanym w zbocze, bazylika
Notre Dame de Fourviere oraz mniejsza siostra wieży Eiffla – Tour Metalique. Można powiedzieć, że rzymskie budowle to prehistoria miasta, bazylika historia, a wieża – teraźniejszość, a może przyszłość?
Najbardziej wyeksponowana jest bazylika, powstała w latach 1872-1896 kształtem i kolorem budzi skojarzenia z paryskim Sacre – Coeur. Jak najbardziej słuszne, albowiem, podobnie jak paryski odpowiednik, powstała jako zadośćuczynienie za komunę lyońską z 1870, czyli odpowiednik paryskiej i również w najwyższym punkcie miasta. Mimo tego, iż projektowana przez innego architekta, również stanowi połączenie stylów neoromańskiego i neobizantyjskiego. No cóż – de gustibus non est disputandum – ale nam najbardziej podobał się … kolor kamiennej okładziny oraz rzeźbiarska scena sądu Salomona na bocznej ścianie. No i usytuowanie świątyni. Wnętrze przeładowane jest dekoracjami tak bardzo, że poszczególne przedstawienia są wręcz nieczytelne. Można rozpoznać m.in. scenę bitwy pod Lepanto, Joannę d'Arc oraz mnóstwo mozaik i witraży o tematyce maryjnej. Złoto i pstrokate kolory. Także Muzeum Sztuki Sakralnej w podziemiach nie rzuca na kolana – najbardziej zaintrygowała nas mozaika z
Camino de Santiago.
Gdy słońce schodziło coraz niżej – zeszliśmy i my (a raczej zjechaliśmy), by przejść się wieczorem po starówce oraz kładką (pasarelle) po Saonie.