Dzień trzeci upłynął nam pod znakiem nieoczekiwanej atrakcji. Wybraliśmy się do
katedry św. Pawła. Gdy wysiedliśmy z metra zorientowaliśmy się, że za chwilę ulicami wokół przejdzie jakaś parada. Jak się później okazało była to coroczna Lord Mayor Parade, uświetniająca coroczny wybór burmistrza / mera City. Wbrew powszechnemu mniemaniu
City to mały kawałek Londynu. Na jego terenie mieszka tylko ok, 20 tys. osób. Ale za to pracuje ... pół miliona, głównie 'białych kołnierzyków'. Tu jest giełda, tu mają siedziby instytucje finansowe i ubezpieczeniowe. Na terenie City znajduje się zatem ponad 10 dworców kolejowych i kilka stacji metra. No i katedra św. Pawła. Parada była spontaniczna i całkiem ciekawa. Były różne symbole brytyjskości, jak mini coopery, perłowi królowie, korporacje uniwersyteckie i cechy lokalnych zawodów, element militarystyczny i oczywiście orkiestry. Fociliśmy i filmowaliśmy, po czym udaliśmy się do
katedry. Zaprojektowana również przez
sir Christophera Wrena po wielkim pożarze City i swojej poprzedniczki w stylu barokowym, ale bez zbędnych ozdobników. Niemal cudem ocalała z wojennej pożogi podczas bombardowań Londynu w czasie ostatniej wojny. Niegdyś była to druga co do wielkości świątynia chrześcijańska na świecie. Ale na pewno o bardziej religijnym wyglądzie niż pierwsza. Znakomite proporcje, brak zbędnych figurek i oleodruków oraz doskonała akustyka pozwalała wiernym skupić się na modlitwie. Tu też jest kilka nagrobków – np. Nelsona i Wellingtona, m.in. jedyny przeniesiony ze starej katedry – poety
Johna Donne'a, autora m.in. wersetu 'przeto nie pytaj komu bije dzwon, bije on Tobie'. Naszą uwagę zwróciła jeszcze współczesna rzeźba
Henry Moore'a oraz obraz
Williama Holmana Hunta, jednego z prerafaelitów.
Tak jak poprzednio wybraliśmy się schodami na kopułę, jeden z najlepszych punktów widokowych w mieście (a na pewno najlepszy z nam znanych). We wnętrzu kopuły znajduje się galeria szeptów, arcydzieło akustyki. Stojąc przodem do ściany można szeptać do osoby znajdującej się po przeciwnej stronie okręgu. Niesamowity efekt :-).
Przy niemal idealnej pogodzie z zewnątrz kopuły mogliśmy podziwiać większość londyńskich ikon, starych (Westminster, Temple) jak i nowych (Docklands, Lloyds TSB, 'gherkina /ogórek Fostera/', Millennium Bridge, Tate Modern etc.).
Ale na tym nie zakończyliśmy wizyty w katedrze. Atutem krypty są kolejne nagrobki, tablica kommemoratywna ku czci Polaków walczących u boku Brytyjczyków podczas II wojny światowej oraz .. kawiarnia, gdzie można zjeść lunch.
Po wyjściu udaliśmy się na sąsiadujący z katedrą Paternoster Square z rzeźbą Elizabeth Frink. Plac to świeży przykład brytyjskiego postmodernizmu z przełomu XX i XXI wieku.
Kontynuowaliśmy spacer po City. Przed Bank of England natknęliśmy się na paradę i trybunę z nowym burmistrzem. Minęliśmy siedzibę giełdy i zobaczyliśmy słynną siedzibę Lloyds TSB projektu Richarda Rogersa, współprojektanta paryskiego Centre Pompidou. Styl niemal ten sam – wszystkie instalacje wyprowadzone na zewnątrz. Ciekawe rozwiązanie. Jeszcze ciekawszym okazał się świeżo wówczas ukończony 'ogórek' vel 'gherkin' czyli
siedziba Swiss Re projektu Normana Fostera. Opływowy kształt i lekkość bryły spowodowała, że z miejsca stał się jednym z nowych symboli Londynu.
Dotarliśmy w końcu do zamku Tower. Zbliżał się zachód słońca i zwiedzania warowni nie miało sensu. Przeszliśmy się za to na pobliski
Tower Bridge. Most oprócz swojej podstawowej funkcji jest też świetnym punktem widokowym. No i kolejną ikoną Londynu.
Na koniec dnia udaliśmy się do
National Gallery. Jak dla nas najciekawszego muzeum w Europie. Nie jest tak wielkie jak Luwr czy Muzea Watykańskie, a jakością eksponatów na pewno im dorównuje. Ma przy tym wielką przewagę – darmowe wejście. Pozawala zatem nawet na krótkie wizyty tematyczne podczas kolejnych wizyt w mieście. Mamy tam kilka swoich absolutnie ulubionych dział. Zagadkowy '
Portret małżeństwa Arnolfinich' Van Eycka, z ciekawą symboliką i podpisem malarza pod odbiciem
lustra, '
Ambasadorowe' Hansa Holbeina młodszego z czaszką malowaną pod innym kątem, o którym
śpiewał Jacek Kaczmarski, '
Portret konny Karola I' pędzla Van Dycka, satyryczne płótna Williama Hogartha oraz dzieła impresjonistów.
Dzień zakończyliśmy kolacją w jednym z lokali w Soho.