Główna katedra walijskiej stolicy jest położona 5 kilometrów od centrum. Zobaczenie jej rano nie wiązało się zatem z ponownym wjazdem do centrum miasta.
Llandaff Cathedral wznoszono od średniowiecza, pod wezwaniem świętych Piotra i Pawła oraz trzech lokalnych świętych o imionach: Dyfrig, Telio i Euddogwy. Świątynia nie miała szczęścia i wielokrotne była uszkodzona i restaurowana. Najbardziej w czasie II wojny światowej, gdy bomba zniszczyła strop oraz znaczną część wyposażenia kościoła. Po katedrze w Coventry, była to najbardziej zniszczona katedra brytyjska. Odbudowa nie byłą zwykłą rekonstrukcją. Zachowano gotyckie i neogotyckie elementy, ale np. kaplicę pamiątkową regimentu walijskiego zbudowano na nowo, zaś wewnątrz głównej nawy umieszczono monumentalną rzeźbę
sir Jacoba Epsteina 'Chrystus na Majestacie'. Figura Chrystusa jest wykonana z metalu i umieszczona na betonowym słupie, dźwiganym przez cztery przęsła. Pozostała powierzchnia betonowego słupa jest pokryta drewnianymi aniołami i innymi rzeźbami ze stalli, zniszczonych podczas ostatniej wojny. Ciekawostką jest kolejna analogia z Coventry – Jacob Epstein jest także autorem rzeźby św. Michała nowej katedry w tym mieście.
Z wojennych zniszczeń ocalał m.in. tryptyk
Dantego Gabriela Rosettiego 'Ziarno Davida'. Nazwa może być myląca, gdyż środkowa kwatera przedstawia Narodziny Chrystusa, a boczne młodego Dawida z procą i króla Dawida z harfą. Rosetti namalował przy tym anioły o czerwonych skrzydłach, podobnie jak inny z
prerafaelitów – Edward Burne-Jones w witrażach katedry w Birmingham. Tu niestety witraże
Burne-Jonesa nie przetrwały wojny.
W katedrze rozmawialiśmy z jedną ze starszych ochotniczek informujących o świątyni. Ucieszyła się z lotów do Polski, bo chciałaby zobaczyć Kraków. Ale na prośbę o napisanie w cymraegu 'pozdrawiamy z Walii' skierowała nas do dziekana. Pozdrowić nie umiał, ale napisał nam błogosławieństwo z tego kraju 'Pob Bendith i Gymru'. I tak spośród znajomych tylko dwoje rozpoznało po SMSie, gdzie jesteśmy, a błogosławieństwa nikt nie docenił ;-).
Cymraeg zawiera zresztą tak dużo niezrozumiałych dla nas reguł. Np. litera „w” jest ... samogłoską a Cymru [kamri] czasami pisze się jako Gymru [gamri] a czasem w Nghymru :-o.
Dziekan (ksiądz
Church of Wales) ujął nas tym, że gdy się dowiedział, ze jesteśmy Polakami, zapytał, czy jesteśmy muzykami. Był bardzo zaskoczony, gdy zaprzeczyliśmy, bo wszyscy Polacy, których znał byli muzykami. Odpowiedzieliśmy, że to bardzo miłe, bo już się baliśmy, że jako Polacy będziemy wzięci za hydraulików. Uśmiechnął się, ale nie wiem, czy chwycił ironię.